Elicja, ciągnąc mnie i Anze za rękawy weszła do pokoju i drżącymi rękami otworzyła kratę wentylacji. Ręka...a raczej to, co kiedyś nią było, leżała w kałuży krwi. Z poszarpanych kawałków palców sterczały kości a rozdarta skóra odsłaniała przegniłe mięso. Dzięki masce nic nie czułem, ale wszyscy zgromadzeni w pokoju zatkali nosy. Anze niewzruszona tym wszystkim obejrzała znalezisko.
-Mogę się na coś przydać?-Zapytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz